niedziela, 2 marca 2014

Daily makeup

  Jak sam tytuł mówi dzisiejszy post będzie o moim codziennym makijażu, o tym jakich kosmetyków używam. Na co dzień nie maluję się jakoś mocno. Zazwyczaj używam tylko dobrego kremu BB, pudru, kredki do oczu i tuszu. Zatem nie będę Wam tu pisać jakiś instrukcji jak się maluję, bo chyba taki makijaż to każdy potrafi zrobić :) A więc na początek może kilka zdjęć jak ten makijaż wygląda. Są one z mojego instagrama, więc jakość nie powala.



  Chodzi mi głownie o to, abyście zobaczyli oczy i to, że jakoś szczególnego wysiłku nie wkładam w umalowanie ich.

A więc tak, oto kosmetyki których codziennie rano używam do malowania:

1. Krem BB




1. Krem BB, Garnier |   2. Krem BB, Maybelline |  3. Krem BB Anev, Avon ok. 20-25 zł

Jak na razie jeszcze nie chcę używać podkładu, a więc zdecydowałam się na krem BB. Wyżej widzicie 3 takie kremy które akurat posiadam. Najbardziej zadowolona jestem ze środkowego kremu firmy Maybelline. Ma on fajną konsystencję, długo się trzyma i całkiem dobrze kryje jak na taki krem. Na drugim miejscu stawiam krem firmy Avon. Również jest on bardzo dobry, fajnie kryje. Najbardziej niezadowolona jestem z kremu firmy Garnier. Choć jest on wszędzie bardzo reklamowany to jest najgorszy z tych trzech. Konsystencja jest straszna, ciężko się rozprowadza. Mimo, że to krem BB tworzy na twarzy "maskę". Wszystkie kremy dostępne są w podobnej cenie ok 20-25 zł. jednak zdecydowanie wygrywa krem firmy Maybelline.


2. Puder transparentny

Puder transparentny fix&matte, essence ok. 12zł.

Bardzo fajny puder transparentny, czyli nienadający żadnego koloru, tylko matujący. Jego wygląd troszkę przypomina mąkę, ale jest bardzo fajny :) Trzeba go nakładać bardzo mało bo inaczej jest bardzo widoczny na twarzy. Jest ogromnie wydajny, mam już go ok. 1 rok a dopiero połowa opakowania za mną. Nie będę kłamać, bo nie utrzymuje się on długo na twarzy, lecz zawsze można go mieć przy sobie i go używać. Nie zawiera gąbeczki do nakładania, więc trzeba mieć przy sobie pędzelek i to jest chyb jedyny minus tego produktu.


3. Pędzelek

 Pędzel do pudru i różu, Avon ok. 30 zł.

Bardzo fajny, milutki, dobrze nakłada się nim puder. Ma dwie końcówki jedną prostą do pudru oraz drugą taką "ściętą" do nakładania różu. Jest on firmy Avon oraz kosztował ok. 30zł. dokładnie nie pamiętam, ale był bardzo tani jak na pędzel, ponieważ przeważnie są one dosyć drogie.Aktualnie jest on chyba niedostępny w Avonie, lecz być może niedługo znów się pojawi :)


4. Krektor

Korektor Clearskin, Avon ok. 10zł.

Całkiem fajny, używam go żeby zakryć drobne niedoskonałości. Nawet dobrze kryje, ale słabo wtapia się na przykład w podkład który mamy pod spodem i trzeba go troszkę rozetrzeć, żeby był mniej widoczny.


5. Tusz do rzęs.

1. Irresistibly Sexy Mascara, pogrubiajacy, Avon 37zl. |  2. Super Drama Mascara, pogrubiająco-wydłużajacy, Avon 36zł. | 3. Super Extend Extreme Mascara, wydłużający, Avon 35zł. | 4. Super Curlacious Mascara, Avon 35zł

Cztery tusze wyżej wymienione od lewej do prawej. Wszystkie firmy Avon. Najlepiej z nich spisuje się tusz nr. 3 ten żółty, świetnie wydłuża rzęsy. Na drugim miejscu stawiam tusz nr. 2 ten fioletowy. Też dosyć dobrze wydłuża a to w tuszach lubię najbardziej. Z Avonu polecam również taki pomarańczowy tusz Infinitize, którego na zdjęciu akurat nie ma. Jak dla mnie jest on najlepszym tuszem tej firmy.


6. Kredka do oczu.

Kredka do oczu, Eveline ok. 8zł.

No cóż kredka jak kredka. Raz ją wygrałam w konkursie i od tamtej pory ciągle do niej wracam, więc chyba mi pasuje. Ma fajny kolor bo nie jest aż tak bardzo mocna, lecz dla mnie w sam raz. Dosyć długo się trzyma, choć czasem się rozmazuje. Ale ogólnie polecam.


7. Żel do brwi

 Żel do brwi, Color Trend, Crystal Clear, Avon ok 15zł.

Nie jest to jakieś must have, ale bardzo fajny i przydatny kosmetyk. Jego szczoteczka jest podobna do szczoteczek spotykanych w tuszach do rzęs. Ma bezbarwną konsystencję. Po nałożeniu na brwi jest prawie niewidoczny, ale fajnie "ogarnia" brwi i usuwa z nich jakieś resztki podkładu czy pudru. Jak najbardziej polecam.


A więc oto był kolejny post z tej serii urodowej :) Mam nadzieję, że się podobał.

A Wy używacie tych kosmetyków? Jak nie to co polecacie? :)

I przy okazji chciałam Was zaprosić na mojego instargrama tutaj link: INSTAGRAM :)

sobota, 22 lutego 2014

Clark Little

Clark Little jest fotografem urodzonym w 1968 r. w Kalifornii. Jest on znany ze swoich niesamowitych fotografii "wnętrza" fali. Wcześniej był on bardzo dobrym surferem. lecz po zakończeniu swojej kariery sportowej postanowił zająć się fotografią. Teraz Clark mieszka na Hawajach i właśnie tam wykonuje on wszystkie swoje zdjęcia.

Moim zdaniem, jego zdjęcia są świetne, ponieważ ukazują to czego zwykły człowiek nigdy by nie zobaczył. Ujmują one falę w takim momencie i od takiej strony od której my nigdy nie możemy ich zobaczyć. Jak dla mnie jest to świetne, ponieważ całkowicie inne od tych wszystkich zdjęć które są bardzo podobne do siebie. Fotografów ukazujących takie zjawiska jest naprawdę bardzo niewielu.


Tutaj link do oficjalnej strony Clarka (zarazem źródło zdjęć) na której można obejrzeć oraz zamówić jego prace. A tutaj link do instagrama na którym również możecie zobaczyć mnóstwo jego zdjęć.Oraz facebook

A Wam jak się podoba takie spojrzenie na fale od drugiej strony? ;)


sobota, 15 lutego 2014

Nails

  Dziś kolejny post z serii urodowej, a mianowicie tym razem co nieco o paznokciach.Nie będzie tak długi jak inne moje posty o tej tematyce, ale co nieco będzie. A wiec na początek troszkę "paznokciowych" fotek z mojego instagrama.

 Na ostatnim zdjęciu moje paznokcie to te z ciemniejszym lakierem :)

A więc teraz pokażę Wam kilka lakierów z firm które według mnie są najbardziej godne polecenia.

1. Lakiery do paznokci firmy Lovely

Są to chyba najlepsze lakiery (z tych tańszych oczywiście) jakie kiedykolwiek miałam. Kosztują ok. 7zł więc nie są drogie, a naprawdę warte wypróbowania. Nie odpryskują, ja mogę mieć je na paznokciach nawet ok. tygodnia. Jedynie końcówki delikatnie się ścierają, ale to jak we wszystkich lakierach.Wystarczy pomalować dwie warstwy a kolor już będzie świetny. Bardzo polecam!

2. Lakiery do paznokci firmy Vibo

Lakiery tej firmy również są bardzo dobre, długo się trzymają, lecz jedynym minusem jest to, że trzeba położyć bardzo dużo warstw aby kolor był ładny. nawet ok. 4. Nie wiem czy jest tak tylko przy tym kolorze, czy przy wszystkich, lecz jest to dość uciążliwe. Lecz muszę przyznać, że gdy już się nałoży te 4 warstwy to kolor jest świetny, bardzo mocny i długo trzyma się na paznokciach.

3. Odżywki Eveline

Jeśli poszukujecie jakiejś odżywki, która naprawi Wasze rozdwajające się i łamiące paznokcie, to te obie są świetne. Ja najpierw stosowałam tą na drugim zdjęciu, następnie po skończeniu całego opakowania kupiłam tą wyżej. I naprawdę naprawiły moje paznokcie. Jedynym warunkiem jest to, że na początku trzeba ją regularnie stosować bo inaczej efektów nie będzie. Codziennie malujemy jedną warstwę, a następnie po 3 dniach zmywamy i czynność powtarzamy od nowa. I tak przez jakieś 4 tygodnie. Już po takim czasie u mnie było widać efekty. Następnie stosowałam ją jako bazę pod lakier oraz czasem stosowałam ją tak dłużej przez jakieś 2 tygodnie jak widziałam, że paznokcie są trochę w słabszej kondycji. Warto jeszcze dodać, że mimo iż odżywka jest bezbarwna to jednak nadaje paznokciom takiego fajnego koloru więc można ją bez problemu nosić na co dzień. Jedno takie opakowanie jakie widzicie wyżej kosztuje ok. 15zł. BARDZO POLECAM!


To tyle z tego co polecam, oraz chciałabym jeszcze dodać coś co nie polecam. Są to mianowicie lakiery firmy Avon. Nie należą one do mega tanich, kosztują mniej więcej w granicach 15-20 zł. a są naprawdę mega dziadowe. Bardzo szybko odpryskują. To jest ich jedyna wada, ale za to bardzo znacząca. Kolory może i mają fajne ale co z tego jak trzymają się jeden dzień albo i nawet krócej. W porównaniu do tych lakierów, o których wspomniałam wyżej naprawdę źle wypadają.


A Wy jakich firm lakiery polecacie? :)

Oraz przy okazji zapraszam na mojego instagrama. Link tutaj: INSTAGRAM

niedziela, 9 lutego 2014

Delicious Snacks

Jako, że jednym z moich postanowień noworocznych było nauczyć się gotować, postanowiłam powoli zacząć jego realizację. W dzisiejszym poście przedstawię Wam dwie propozycję przepisów na ciasteczka do upieczenia, które są banalnie proste, tak aby każdy nie miał problemu z ich wykonaniem. Oba przepisy są wypróbowane przeze mnie i naprawdę godne polecenia.

1. Muffinki czekoladowe


Składniki:
  • 2 szklanki mąki
  • pół szkalnki cukru
  • 3 niezbyt płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 łyżki kakao
  • tabliczka najtańszej czekolady pokrojonej w kosteczkę pół na pół cm
  • pół szklanki oleju
  • 1 jajko
  • szklanka mleka

Etapy przygotowania:
1. Włączyć piekarnik na 180 st. C z termoobiegiem lub 200 bez termoobiegu.
2. W misce wymieszać pierwsze pięć składników (suche), w drugiej wymieszać kolejne cztery (mokre). Nie trzeba nawet używać miksera, ja to mieszam najprostszą na świecie trzepaczką (mokre), a suche łyżką.
Następnie połączyć mokre z suchymi.

3.  Do papierowych foremek (tzw. papilotek) nakładać masę do ok. 2/3 ich wysokości. 
4. Piec ok. 17-20 min

 


 Z przepisu wychodzi ok. 20 muffinek w zależności od wielkości foremek. Jak widzicie ja jeszcze udekorowałam moje babeczki polewą czekoladową zrobioną z 2 łyczek margaryny, 3 łyżek masła i 3 łyżek kakaa oraz posypałam je kolorową posypką. Tak wiem moje babeczki nie są zbyt kształtne, ale to przez to, że miałam troszkę dziadowe foremki które nie chciały za bardzo ładnie się trzymać. Jednak w samku wychodzą pyszne, bardzo puszyste :)

2. Ciasteczka owsiane

 Składniki:
  • 2 szklanki płatków owsianych
  • półtorej szklanki mąki
  • 2 jajka
  • 3/4 szklanki cukru
  • 100 g roztopionego masła
  • pół łyżeczki proszku do pieczenia
  • łyżeczka sody oczyszczonej
  • dwie, trzy duże garście dodatków takich jak np. rodzynki, posiekane orzechy laskowe lub włoskie, żurawina, migdały, słonecznik 
Etapy przygotowania:
 1. Wszystkie składniki wymieszać w misce, jeśli masa będzie bardzo gęsta, dodać parę łyżek mleka lub wody.
2. Piekarnik rozgrzać do 160 stopni.
3. Ciasteczka formować łyżką lub ręką nadając im okrągły kształt i wykładać na blaszki wyłożone papierem do pieczenia.
4. Piec około 10-15 minut

  Z tego przepisu wychodzi ok. 25 ciasteczek takiej wielkości jak widzicie wyżej. Są one naprawdę bardzo pyszne i zarazem troszkę bardziej zdrowe niż te powyższe muffinki czekoladowe ;) Idealnie nadają się na drugie śniadanie na przykład do szkoły, ponieważ po nich długo nie jesteśmy głodni.


Mam nadzieję, ze przepisy Wam się podobają i ciasteczka również Wam posmakują tak jak mi :)

A Wy znacie jakieś ciekawe przepisy na ciasteczka lub jakieś inne tego typu przekąski? :)

czwartek, 6 lutego 2014

My Hair Care

Pomyślałam sobie, żeby na mojego bloga wprowadzić troszkę tematu urody. Nie wiem czy Wam się to spodoba, ale to zobaczymy po dzisiejszym poście, w którym opiszę to co robię, aby moje włosy jakoś wyglądały.

Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że mam naturalnie kręcone włosy, więc pielęgnacja którą Wam tutaj opiszę jest głównie do takich właśnie włosów. Nie każdemu z Was może to pasować, ponieważ jak wiecie to wszystko zależy od typu włosów.

Na początek chyba przydałoby się dodać zdjęcie moich włosów. Nie jest ono jakoś profesjonalnie wykonane, wiem o tym. Chciałam tylko, abyście czytając o moich włosach mieli jakieś wyobrażenie o tym jak one wyglądają.


Jak chyba łatwo zauważyć, nie jest to naturalny kolor włosów. Nie farbuję ich też farbą, ponieważ obawiam się, że bardzo je zniszczę i będą strasznie się puszyć. Kolor nadaję im poprzez nakładanie szamponetki koloryzującej tak co jakiś miesiąc. Ja wybieram zawsze tą z Mariona w kolorze machoń. Polecam Wam te z tej właśnie firmy, ponieważ mimo, że są one bardzo tanie to bardzo dobrze pokrywają włosy, pięknie pachną i dosyć długą się trzymają. najlepsze z wszystkich które wypróbowałam.

A teraz wypiszę Wam w punktach jakich kosmetyków do włosów używam

1. Szampon

    Wiem, ze to błąd, ale nigdy jakoś nie skupiam się nad wyborem dobrego szamponu. Zazwyczaj używam takiego jaki jest w domu czyli jaki kupiła moja mama :) Staram się je dosyć często zmieniać, bo tak trzeba robić aby było widać jakieś efekty i aby włosy się za bardzo nie przyzwyczaiły do jednego szamponu.
    Na zdjęciu oba szampony z Avonu. Pierwszy od lewej z olejkiem arganowym, drugi szampon ochronno-wzmacniający.

2. Odżywka

   Jest to odżywka którą kupiła w hurtowni fryzjerskiej, więc w takim sklepie typu Rossman czy Natura raczej jej nie dostaniecie. Jeśli macie możliwość kupienia jej to naprawdę bardzo polecam. Jak widzicie opakowanie jest ogromne bo aż litrowe. Kosztowało tylko ok 30 zł. a starcza na bardzo długo. Ja stosuję ją po każdym myciu jako odżywka nakładając na 5 minut a następnie spłukując, oraz raz w tygodniu jako maska nakładając ja na włosy a potem owijając włosy reklamówką foliową i ciepłym ręcznikiem, aby dobrze zadziałała. Przy regularnym stosowaniu naprawdę widać efekty.


3. Termo-ochrona

   Prostuję włosy prawie codziennie, więc termo-ochrona to bardzo ważna część w pielęgnacji moich włosów. Na zdjęciu od lewej widzicie spray ochronny firmy Matrix. Kupiłam go za 30 zł. w sklepie fryzjerskim, więc jego również w zwykłym sklepie nie znajdziecie. Szczerze powiedziawszy to nie polecałabym Wam jego zakupu. Oprócz tego, że bardzo ładnie pachnie to nie widzę żadnej różnicy w wyglądzie włosów. Może i ochronę zapewnia, lecz ja tego zobaczyć nie mogę :) Drugi produkt (z prawej) to mleczko prostujące firmy Marion. Z tego co pamiętam było ono bardzo tanie, choć nie pamiętam ile dokładnie kosztowało. Do moich puszystych włosów jest idealne bo je może trochę "ujarzmić" , lecz obawiam się, że gdy ktoś ma problem z ciężkimi, oklapującymi włosami to mleczko to może jeszcze bardziej je obciążyć.


4. Nawilżenie
   Na zdjęciu od lewej widzicie jedwab do włosów, który możecie dostać bardzo tanio ( w promocji ok. 5 zł ) w prawie każdej drogerii. Jak dla mnie jest on bardzo dobry, ponieważ cudownie pachnie i bardzo fajnie "skleja" moje rozdwojone końcówki, dzięki czemu chociaż przez chwilę wyglądają zdrowo. Drugi produkt to prawdziwy olejek arganowy, który również kupiłam w sklepie fryzjerskim. Nie jest on zbyt tani bo 5 ml kosztuje ok. 15 zł. lecz naprawdę wart jest swojej ceny. Pięknie pachnie i ja stosując go raz w tygodniu mogę zauważyć poprawę wyglądu moich włosów. Nakłada się go tylko na końcówki, więc jest również bardzo wydajny.

5. Prostownica
   Prostownica nie powinna się raczej znaleźć w poście na temat pielęgnacji włosów, ponieważ ona je bardziej niszczy niż pielęgnuje, ale mimo to postanowiłam o niej wspomnieć. Jeśli ktoś z Was planuje właśnie kupno prostownicy to naprawdę polecam Wam ten model firmy Remington. Mam bardzo kręcone włosy a mimo to ona potrafi wyprostować moje włosy aby wyglądały gładziutko. Maksymalna temperatura prostowania wynosi 230 stopni Celsjusza, lecz ja prostując przy temp. 190 stopni już osiągam efekt którego oczekuję. Ma ona również funkcję jonizacji, co naprawdę bardzo ułatwia prostowanie, ponieważ włosy nie elektryzują się. Jeśli będziecie chciały dokładniejszą nazwę czy coś tego modelu to piszcie w komentarzach.


No cóż, to chyba na tyle o moich włosach. Mam nadzieję, ze ktoś dotarł do końca posta po wyszedł baaardzo długi.

Jeśli Wam się spodobał taki post to napiszcie w komentarzu to wtedy postaram się zrobić dalszy ciąg postów w tym stylu na przykład o paznokciach, makijażu itp.


Buziaki ;*

poniedziałek, 3 lutego 2014

Before I die



Zauważyłam, że na blogach bardzo popularne stały się tego typu posty. Sama też postanowiłam taki właśnie napisać, ponieważ uważam, że jest to dobry pomysł na poukładanie sobie w głowie, tego co chcę naprawdę zrobić w życiu. Starałam się wybrać takie realne rzeczy, które wiem, że jeśli się postaram uda mi się zrobić.
Oto kilka z moich planów na życie :)



A Wy co chcielibyście zrobić jeszcze w swoim życiu? :)

Jeszcze na koniec chciałabym Wam bardzo podziękować za wszystkie komentarze pod postami i obserwacje. Strasznie to motywujące do dalszego prowadzenia bloga :)

piątek, 24 stycznia 2014

Winter

Nareszcie doczekałam się zimy. Choć szczerze mówiąc, nie tak ją sobie wyobrażałam. Zima w Skarżyskiej wersji wyglądała mniej więcej tak: 0 śniegu, 0 prądu przez prawie cały dzień oraz wszystko pokryte lodem. Ale cóż tak zapewne było w wielu miejscach Polski. Plusem tej całej sytuacji były skrócone lekcje które zamiast trwać 45 minut trwały 20 :) Jednak teraz już wszystko powoli wraca do normy. Prąd jak na razie jest, więc jest dobrze :).Popadało również troszkę śniegu więc mam nadzieję, że uda mi się w ten weekend wyskoczyć na nartki i troszkę wreszcie pojeździć. Już strasznie nie mogę się tego doczekać. Pewnie wszyscy narciarze wiedzą co czuję :) Ale nie narzekajmy zima wreszcie jest! A mówiąc o narzekaniu najbardziej właśnie denerwują mnie ludzie, którzy gdy nie było śniegu i było ciepło mówili: co to za zima! A teraz gdy nareszcie jest ten śnieg i to -10 na termometrach te same osoby narzekają: jaka okropna jest ta zima! Ludzie, naprawdę trzeba nauczyć się z niej korzystać, to i Wy polubicie zimę :) Ja już odkryłam mój sposób na to i Wam również go polecam ;)
Niżej dodaję kilka zdjęć zrobionych podczas trwania "epoki lodowcowej" :) Dodam jeszcze, że na zdjęciach zero śniegu, to co widać to sam lód :)




A u Was jak tam śnieżek już spadł? :) Jeździcie na nartkach? :)